Czas na historię, w której to nie ja podróżowałam, dotyczy ona moich przyjaciół z drużyny.
Z różnych powodów stało się tak, że Sylwestra 2006/2007 spędzałam w domu.
Sześć osób z mojej drużyny w tym czasie rozpoczęło cykl naszych wyjazdów sylwestrowych, które w skrócie wyglądały tak, że przez długi weekend jeździliśmy po całej Polsce pociągiem na jednym bilecie turystycznym za 60 zł. Wtedy ich trasa wiodła z Wałbrzycha do Gdyni, a samego Sylwestra mieli spędzić w Zakopanem.
W Gdyni chcieli zobaczyć morze zimą. Poszli na plażę i żartowali, że fajnie by się było teraz wykąpać w Bałtyku. Nasz szalony drużynowy postanowił, że wprowadzi ten plan w życie. Pozostali przyglądali się z niedowierzaniem, kiedy zaczął zdejmować ubrania. Rozebrany podszedł do brzegu... i zmienił zdanie:) Stwierdził, że "woda jest zbyt ciepła":) Wsiedli z powrotem w pociąg i pojechali do Zakopanego.
W noc sylwestrową usłyszałam w telewizji, że na Gubałówce 6 osób zostało ranionych nożem. Od razu przypomniało mi się, że moi znajomi pojechali właśnie w szóstkę i jest duże prawdopodobieństwo, że przebywają właśnie na Gubałówce. W panice zaczęłam szukać więcej informacji w internecie. Pewne szczegóły wskazywały, że to jednak nie oni. Na wszelki wypadek skontaktowałam się z nimi, aby się upewnić. Na szczęście byli cali i zdrowi.
Jak się później okazało, nie tylko ja się tej nocy o nich martwiłam. Przez pół nocy oprócz życzeń odbierali telefony i wiadomości z pytaniami, czy przypadkiem to nie oni padli ofiarą tego nożownika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz