Jadę jutro na Słowację, podobną trasą jak w tamtym roku i przypomniała mi się historia z ubiegłorocznej podróży.
To było już w drodze powrotnej, wracałam z kolegą. O ile dobrze pamiętam najpierw dojechaliśmy kilkoma autobusami, a później przesiedliśmy się na pociąg. W pociągach też mieliśmy kilka przesiadek, najpierw w Czechach, później w Polsce. Właśnie podczas przesiadki w Czechach, chyba w Bohuminie, wysiadłam z pociągu, ale zapomniałam zabrać laptop z górnej półki nad siedzeniami. W ogóle nie byłam świadoma, że czegoś mi brakuje, całkiem o nim zapomniałam. Sprzęt nie ma zbyt wielkiej wartości, jest już stary i ledwo działa, ale bezcenne są dokumenty i zdjęcia. Nie chciałabym ich stracić. Usłyszałam jakiś krzyk, podbiegł do nas młody Czech (albo Słowak, trudno powiedzieć) z moim laptopem w dłoniach. Byłam niesamowicie wdzięczna za zwrot mojej zguby, ale nawet nie miałam jak mu podziękować. On jechał dalej, a ja musiałam już wysiadać. To był bardzo miły gest, nie zawsze można liczyć na taką ludzką uczciwość i uczynność. Częściej można spotkać się z obojętnością.
W tym roku też muszę wziąć ze sobą laptop, bo przygotowałam prezentację. Mam nadzieję, że tym razem już o komputerze nie zapomnę. Bo tym razem mogę już nie trafić na takiego dobrego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz