Na bieżąco trochę wrażeń z mojej wczorajszej podróży z Partizanskiego do Polski.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i o 9 rano wyruszyliśmy. Dzień wcześniej wyszukałam dla nas połączenia, niestety nie było innej możliwości jak jazda dwoma autobusami i czterema pociągami. Do Wrocławia jechaliśmy we dwójkę, później ja sama, prawie śpiąc, dojechałam do Wałbrzycha po północy. Czyli byłam w trasie ponad 15 godzin.
W Bohuminie poszliśmy na obiad. Byliśmy już kiedyś w tej knajpie i wspominałam ją całkiem dobrze, ważne, że była blisko dworca. Usiedliśmy na takich wygodnych kanapach. Fakt, że pani zapomniała o mojej herbacie, to nic. Nasz odpoczynek zmąciło pojawienie się na jednej z poduszek szczypawicy, która wesoło sobie dreptała po sofie i po ścianie...
W pociągu z Bohumina do Opola chciałam zgłosić konduktorowi, że w Opolu będziemy mieć tylko 4 minuty na przesiadkę do Wrocławia i poprosić, żeby tamten pociąg na nas chwilę poczekał. Konduktor powiedział, że nie będzie problemu, na pewno poczeka. W Opolu w pośpiechu wysiedliśmy obładowani bagażami od stóp do głów i chcieliśmy biec w poszukiwaniu kolejnego połączenia. Stojąc już na peronie zauważyliśmy, że na tablicy jest napisane, że ten pociąg, którym przyjechaliśmy, jedzie właśnie do Wrocławia. Mocno zdziwiona poszłam do konduktora i zapytałam, czy to prawda. Odpowiedział, że dzisiaj wyjątkowo akurat ten jedzie aż do Wrocka. Zszokowani wróciliśmy na swoje miejsca, zastanawiając się, po co w ogóle wysiadaliśmy i czy ktoś wcześniej nie mógł nam powiedzieć, że możemy tym pociągiem dojechać bez przesiadki? Chyba, że ta zmiana była wynikiem chaosu na kolei i konduktorzy sami nie wiedzieli, że pociąg jedzie dalej.
Kolejny pociąg. Obok siedział młody chłopak z piwem. Często rozmawiał przez telefon, więc chcąc nie chcąc, dowiedziałam się o nim więcej niż chciałam wiedzieć. Był po czterech piwach i właśnie pił piąte w pociągu. Wracał z Łodzi, bo prawie rzuciła go dziewczyna. Tzn. pokłócili się i powiedziała mu, że do niedzieli zdecyduje czy dalej będą razem. Za mocno zaangażował się w związek, ale nie będzie się z tego powodu wieszał. Chyba nieświadomie podzielił się ze współpasażerami informacją, że wybiera się do Czech po towar i może przywieźć też dla kumpli, ale będą musieli mu za niego zapłacić. Dodam jeszcze, że akurat gdy to mówił, w przedziale byli nie tylko pasażerowie, ale też konduktor.
W tym samym pociągu jakaś para damsko-męska zniknęła na dłuższą chwilę w toalecie. Wolę się nawet nie domyślać, co oni tam razem robili.
ah, PKP to jest jednak ciekawe miejsce - zawsze można spotkać jakichś ludzi, na ogół dziwnych :P
OdpowiedzUsuń2 dni temu wracałam z Wrocławia tym samym pociągiem i nudy, nikogo ciekawego:) Zależy jak się trafi:)
Usuń