Ostatnio potrzebowałam trochę odpocząć od wrzucania zdjęć, miałam awersję zwłaszcza do zdjęć grobów. Kiedyś zażartowałam, że interesuję się cmentarzami, a teraz wychodzi na to, że to prawda, bo prawie z każdej wyprawy przywożę głównie zdjęcia nagrobków. Dawno temu obiecałam wrzucić pozostałe zdjęcia z cmentarza żydowskiego w Białymstoku, więc oto one. Dla przypomnienia pierwszą część można zobaczyć tutaj: Cmentarz żydowski w Białymstoku
Miałam wtedy szczęście co do pogody i pory dnia, bo w zachodzącym słońcu pozłacane elementy wyglądały naprawdę ładnie.
Jak będę miała trochę wolnego czasu, będę musiała poczytać o tych symbolach umieszczanych na żydowskich nagrobkach, bo naprawdę wiele można się dzięki nim dowiedzieć o zmarłych. Lubię, kiedy grób coś mówi o człowieku, który w tym miejscu spoczywa. Najczęściej niestety tylko artyści albo jakieś ważne osobistości mają takie pomniki.
Jeśli dobrze pamiętam, złamane drzewo symbolizuje śmierć tragiczną.
Poniższy pomnik jest poświęcony dzieciom, które zginęły w pożarze, jeśli mnie pamięć nie myli, bo minęło już trochę czasu.
Niektóre napisy i rysunki są już mało czytelne.
Mimo, że niektóre wzory i elementy się powtarzają, mam wrażenie, że kiedyś nagrobki były bardziej zróżnicowane niż obecnie. A może to tylko złudzenie.
Na niektórych grobach widać Gwiazdę Dawida.
Nie lubię takich porównań typu Wenecja Północy, Polska Dolina Loary itp., bo moim zdaniem one nic nie wnoszą. Każde miasto jest wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Właśnie na cmentarzu żydowskim dowiedziałam się z tabliczki informacyjnej, że Białystok bywa określany Manchesterem Północy.
Na cmentarzu widziałam także pochylone nagrobki, które wyglądały, jakby się do siebie przytulały.
A tak wygląda najstarsza macewa, należąca do rabina Pinhasa. Pochodzi z 1892 roku.
Na środku cmentarza znajduje się czarny zbiorowy pomnik. Nie pamiętałam już, komu poświęcony, ale według informacji znalezionej w internecie upamiętnia ofiary pogromu dokonanego przez Rosjan w 1906 roku.
Nieopodal stoi też mauzoleum, niestety zdjęcie wyszło mi zupełnie nieostre.
Na ścianie wisi tablica informująca, co to za obiekt. Została odnowiona tuż przed moim przybyciem, bo zrekonstruowano ją w lipcu, a ja byłam w Białymstoku w sierpniu. Ciekawi mnie powód. Czy trzeba było wymienić starą tablicę ze starości czy przez akty wandalizmu.
Właściwie nie widziałam prawie żadnych śladów po podobnych aktach. Tylko na jednym nagrobku widziałam coś takiego.
W pewnym momencie cmentarz płynnie przechodzi w las. Groby znajdują się między drzewami.
Niektóre już zaczynają zarastać. Na jednym widziałam nawet czerwone robaki, których nie cierpię od dzieciństwa i zawsze na ich widok uciekam.
Ale jeśli ktoś lubi się przyglądać robakom, oto one w pełnej krasie:)
Im dalej w las, tym bardziej wszystko zarośnięte.
W pewnej części cmentarza znajduje się kilka grobów powojennych, wykonanych z lastryko, tego samego tandetnego materiału, co większość nagrobków na katolickich cmentarzach.
Zresztą cmentarz katolicki jest tuż obok za murem.
Jeden z ostatnich grobów, jakim się przyjrzałam, miał wyrzeźbioną kotwicę. Zastanawia mnie, czy jest tu pochowany jakiś marynarz, czy może to kolejny metaforyczny symbol.
To już koniec relacji z białostockiego cmentarza żydowskiego.
Na opracowanie czekają jeszcze chyba zdjęcia z cmentarza prawosławnego oraz z cmentarza w Supraślu. Kiedyś przyjdzie na nie pora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz