Zanim wrócę znowu do dodawania zdjęć cmentarzy i innych równie radosnych rzeczy, dzisiaj historia, która przydarzyła się niedawno i wciąż się uśmiecham, gdy sobie o niej przypomnę. Znam przysłowie "nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku", ale nie mogę się powstrzymać:)
Z grupą znajomych byłam niedawno na Śnieżce. Na szczyt wyruszaliśmy z Karpacza. Jedna z koleżanek ma taki zwyczaj, że jeśli złapie gdzieś internet, musi się od razu zrobić check-in. Albo bardziej po naszemu - zameldować się. Nie wiem, o co w tym chodzi, to jakaś aplikacja na portalu społecznościowym, podobno jakieś punkty można za to dostać. A przy okazji pochwalić się gdzie i co się właśnie robi. Takie punkty zwykle są w knajpach, muzeach, na dworcach, lotniskach itp.
Wracając do sedna, koleżanka postanowiła się tak zameldować również w Karpaczu. Jako autopodpowiedź wyskoczył jej punkt o pięknej nazwie Królowa Karkonoszy. Koleżanka oznaczyła się w tym miejscu i niczego nieświadoma podreptała na Śnieżkę.
Dopiero wieczorem w schronisku okazało się, że zameldowała się nie do końca tam gdzie chciała. Ta aplikacja, w której się robi te check-in, przyznała jej podejrzanie dużo punktów za ten wpis. Koleżanka sprawdziła i okazało się, że ten program uznał, że Królowa Karkonoszy to bar dla gejów. Gdy nam o tym powiedziała, cały pokój ryknął śmiechem. Oczywiście koleżanka szybko to usunęła, ale i tak gdy sobie przypominam tę historię, to od razu poprawia mi się humor. Z ciekawości chciałam teraz sprawdzić, czy rzeczywiście jest taki bar w Karpaczu, ale nic nie znalazłam. Jest pensjonat, ale po stronie internetowej sądząc, nie określa się jakoś specjalnie jako popierający homoseksualistów. Przypuszczam więc, że po prostu ta aplikacja błędnie zaklasyfikowała to miejsce.
Nie zmienia to faktu, że od teraz Królowa Karkonoszy już zawsze będzie kojarzyła mi się z tą sytuacją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz