Parę razy pojawiały się tu już różne historie mniej lub bardziej z Bohuminem związane, czas więc wreszcie zaprezentować ten dworzec. Niestety prawie zawsze miewam tam przesiadki w środku nocy, więc zdjęcia nie powalają.
Chociaż Bohumin nie jest zbyt dużym miastem, budynek dworca jest duży. I co najdziwniejsze, nawet w środku nocy działają tam kasy. W Polsce takie coś jest nie do pomyślenia. Nawet w większych miastach zamyka się kasy nie tylko w nocy, ale i w dzień, na stałe.
Dłuższy przestój jest tam tylko mniej więcej w okolicach pierwszej w nocy. Na stacji nie pojawia się wtedy żaden pociąg. Wiele składów jadących przez Bohumin to połączenia międzynarodowe, np. Moskwa-Praga.
Właśnie takim pociągiem z Moskwy przyjechałam, dosiadając sie w Katowicach.
Mogłam nacieszyć swe oczy bukwami:)
Wracając do meritum, czyli samego dworca, to budynek jest całkiem ładny. Na sufitach widać zdobienia w formie skrzydeł (zielonkawo-srebrne).
Częściowo sklepienie jest podświetlone, więc nawet w nocy coś widać.
Jedna z poczekalni jest obecnie w remoncie prawdopodobnie, bo nie można się tam dostać, a na drzwiach wisi kartka, że nieczynne z przyczyn technicznych. Z daleka można tylko zobaczyć, że jest tam jakaś tablica pamiątkowa chyba. Może przy okazji następnej wizyty w Bohuminie uda mi się tam wejść.
Charakterystycznym elementem bohumińskiego dworca niewątpliwie są wysokie gabloty, stojące po obu stronach nowoczesnej tablicy odjazdów.
Na perony schodzi się przejściem podziemnym.
W przejściu dominują pastelowe kolory, od których trochę mnie mdli:) Ale to moje osobiste zdanie, może innym się podoba:)
Podobno na dworcu jest winda, ale nigdy nie korzystałam z niej.
Nad przejściem znajduje się wmurowana tabliczka z datą 2005, przypuszczam, że wtedy dworzec przeszedł remont generalny i dlatego wygląda teraz całkiem przyzwoicie. Warto też zaznaczyć, że ciągle kręci się po budynku ochrona i wyprasza niechcianych gości.
Peronów w Bohuminie jest kilka. Znajduje się nad nimi kładka, którą można przejść na drugą stronę albo podziwać z niej przejeżdżające pod spodem pociągi.
W tym roku przy kasach zaskoczyła mnie taka informacja:
Gdyby komuś niewiele mówiło słowo "pokladny", wystarczyło spojrzeć obok. Wszystkie kasy były nieczynne i przeniesione w inne miejsce. Zaskakiwało to też Czechów, bo parę osób mnie pytało, gdzie znaleźć kasę, a ja służyłam za informację turystyczną, chociaż po czesku za bardzo nie mówię. Ale zawsze pomaga mowa gestów i ruch ręką w odpowiednim kierunku:)
W kasach biletowych w Bohuminie działa też od razu kantor. Po prostu kasjerka między sprzedawaniem biletów zajmuje się też wymianą pieniędzy.
Nie tylko kasy i kantor są w Bohuminie całodobowe. Działa też bar, w którym można zjeść coś na ciepło.
Jeśli ktoś ma przed sobą kilkugodzinne oczekiwanie na pociąg, może wybrać się na przechadzkę po Bohuminie. W drodze powrotnej zauważyłam drogowskaz prowadzący na Okraj i próbowałam tam dojść, ale niestety bezskutecznie. Może wrócę tam kiedyś za dnia.
Na koniec jeszcze kilka czeskich ciekawostek językowych, czyli fofr. Nie wiem, co to znaczy, ale fajnie brzmi i kojarzy się z goframi. Chociaż z kontekstu wynika, że chodzi o jakąś loterię.
Ponadto jeśli masz już dosyć swojej komórki, możesz przyjść do czeskiego kiosku. Tam bardzo chętnie ją dobiją:)
I najważniejsze, na czeskim dworcu nie można sobie zakurzyć:)
Bohumin to jak na razie najczęściej odwiedzany przeze mnie czeski dworzec. Pewnie jeszcze nie raz tam trafię, chociażby w drodze na Słowację. Samo miasto też pewnie jest ciekawe, wiem, że są tam jakieś bunkry. Warto by było kiedyś przyjechać do Bohumina, żeby zobaczyć coś więcej niż dworcową poczekalnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz