poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Woodstock

Robię chwilową przerwę w relacjach czesko-słowackich, żeby podzielić się wrażeniami z Woodstocku. Była to moja pierwsza wizyta w Kostrzynie, chciałam skonfrontować relacje medialne z rzeczywistością.
Zdecydowanie był to jeden z krańców mojego świata. To, co widziałam, budziło moje skrajne emocje. Koncerty i atmosferę oceniam bardzo pozytywnie. Ale jeśli chodzi o pozostałe rzeczy, to większość mnie irytowała.
Może to kwestia moich indywidualnych upodobań i niechęć do tłumów. Dla mnie było za dużo ludzi. Denerwowało mnie, że żeby kupić jedzenie, trzeba stać kilka godzin w słońcu w kolejce do marketu. Na terenie festiwalu był Lidl, ale trudno było się tam dostać. Poza terenem festiwalu, w kierunku miasta, było Tesco. Działy się tam dantejskie sceny. Ze względu na ogrom osób dyrekcja marketu zdecydowała, że nie będzie wpuszczać wszystkich od razu, tylko zamknie drzwi i co kilka-kilkanaście minut wpuści ok. 50 osób.
Przed wejściem zebrał się tłum, próbujący dostać się do środka. Kiedy tylko uchylały się drzwi, a ochrona chciała wpuścić następnych ludzi, wszyscy zaczynali się pchać. O mało nie zostałam zmiażdżona, więc uciekłam stamtąd. Było upalnie, a stanie w takim tłumie tylko pogarszało sytuację. Nie chciałam zemdleć z braku tlenu. Wolałam przejść kilka kilometrów do innego sklepu. Inna sprawa, to zachowanie samych woodstockowiczów. Część zachowywała się naprawdę jak bydło. Pchali się, wyzywali ochroniarzy, dobijali się do drzwi itp.
Te osławione kąpiele w błocie wcale nie wyglądały tak strasznie. W tym upale właściwie było to jedno z lepszych zajęć. Sama się nie skusiłam, ale w pełni rozumiem osoby, które chciały się schłodzić w wodzie.
Osobiście korzystałam z ochłody, jaką oferowali strażacy polewający wodą. Wiele razy podchodziłam także do kranów z wodą, aby się pochlapać lub namoczyć chustkę. Kilka razy zostałam też pochlapana wodą przez innych. 
Pluskanie się w błocie,zapasy czy nawet granie w piłkę albo surfowanie po błocie były jakąś alternatywą. Ze względu na trudności z dostaniem się później do bieżącej wody, wolałam unikać takich rozrywek.
Kąpiele w błocie nie wyglądały strasznie, gorzej wyglądały inne rzeczy. Kolejki do wody. Kolejki do sklepów. Przepełnione i brudne toi-toie. Mnóstwo śmieci. Pijani ludzie leżący w różnych miejscach. Nadzy ludzie również w różnych miejscach. Wymiotujący ludzie. Wolałabym uniknąć takich widoków.
Brałam już udział w imprezach masowych, może żadna nie była aż tak duża, ale na żadnej nie widziałam takiego syfu jak na Woodstocku. Puszki, kubki po piwie, butelki i inne śmieci walały się wszędzie. Mimo że zorganizowano różne akcje ekologiczne (m.in. można było wymienić 10 pustych butelek na 1 pełną, z uzbieranych puszek budowano wielkiego woodstockowicza ze skrzynek po piwie itp.) i cały czas ktoś te śmieci zbierał, niewiele to pomagało, bo wciąż było tych śmieci pełno. Bałam się chodzić w sandałach, żeby sobie czegoś nie wbić w stopę. Inna rzecz, to wszechobecny pył, brudzący wszystko i wszystkich.
Dość o minusach i rzeczach nieprzyjemnych. Woodstock to też niesamowita dawka pozytywnej energii. Nie spotkałam się z jakimkolwiek przejawem agresji (oprócz ataku na Grzegorza Miecugowa w trakcie nagrywania Szkła Kontaktowego). Wszyscy odnosili się do siebie bardzo miło. Często zaczepiali mnie obcy ludzie, żeby pogadać albo się przytulić. Niektórzy oblewali wodą. Inni próbowali wysępić fajki. Ktoś chciał mnie zastrzelić bananem:) Właściwie nie dało się przejść główną drogą, nie przybijając komuś piątki. Pełno było też różnych przebierańców, np. kobieta-biedronka, smerfy, arbuzogłowi itp. Humor dopisywał wszystkim, pełno było różnych zabawnych napisów. Jeśli ludzie zbierali pieniądze, to zwykle też robili to w dość nietypowy sposób np. "zrobię świetny masaż", "zrobię tatuaż pisakiem" itp.
Niestety nie zrobiłam zbyt wiele zdjęć, bo na Woodstock pojechałam z dwoma fotografami, którzy mieli o wiele lepszy sprzęt i większe umiejętności. Nie chciałam się wcinać ze swoją amatorszczyzną:) Poza tym byłam tak wykończona upałem i maszerowaniem po całym polu, że nie myślałam już za bardzo o zdjęciach.
Jeśli ktoś nigdy nie był na podobnej imprezie, może pojechać, żeby się przekonać, jak to wygląda. Ja już widziałam i nie mam potrzeby przeżywać tego drugi raz. Same koncerty były świetne. Nie widziałam wszystkich, ale te w których brałam udział, były w porządku. Atmosfera też mi odpowiadała. Ale warunki sanitarne były, delikatnie mówiąc, średnie. Zdziwiła mnie też różnorodność uczestników. Byli młodzi, starzy, niepełnosprawni (widziałam kilka osób na wózkach inwalidzkich oraz kilka osób o kulach), księża, zakonnice, malutkie dzieci (wożone w wózkach albo noszone przez rodziców), całe rodziny, osoby z zagranicy. Woodstock przyciąga wszystkich.
Osobom nie lubiącym tłumów, głośnej muzyki i brudu raczej odradzam wyjazd. Transmisje koncertów można zobaczyć w internecie, nie trzeba się samemu męczyć. Zależy, co kto lubi. Ja mam mieszane uczucia. Na razie nie planuję powrotu na Woodstock, chyba, żeby znowu był jakiś ciekawy koncert albo jechałaby fajna ekipa. Niemniej jednak proponuję przekonać się na własne oczy, jak to wygląda. Relacje w mediach zwykle przesadzają albo w jedną, albo w drugą stronę. Jedni przedstawiają imprezę jako idealną, któej nic nie można zarzucić, drudzy uważają ją za najgorsze zło. Prawda leży gdzieś pośrodku moim zdaniem.
Na koniec dodam, że to moja jubileuszowa, setna notka na tym blogu. Jeśli dobrze kojarzę, prowadzę go już ponad rok. I zdecydowanie Woodstock, to jeden z tych krańców świata, o których myślałam przy zakładaniu tej strony. Przede mną jeszcze kolejne miejsca do odwiedzenia, mam sporo pomysłów. W kolejce czekają też opisy historii, które przydarzyły mi się kiedyś, a których nie chciałabym zapomnieć. Czeka mnie jeszcze sporo pracy:)

2 komentarze:

  1. Chyba się też wezmę za spisywanie relacji z wyjazdów z czasem wiele umyka ciekawych historii, spostrzeżeń no cóż pamięć krótka, a Tobie życzę następnych 100 notek z wieloma wspaniałymi wspomnieniami z wyjazdów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Ze swojej strony polecam spisywanie wspomnień, bo zanim zaczęłam to robić, zauważyłam, że umyka mi sporo szczegółów z przeżytych wydarzeń. Zwłaszcza jak rozmawiałam z Tobą czy z Natalą i wspominałyście o czymś, czego ja już nie pamiętałam albo w ogóle nie przywiązywałam do tego wagi. Stwierdziłam, że najlepiej w miarę możliwości na świeżo spisywać przeżycia.

      Usuń