czwartek, 8 sierpnia 2013

Zagadkowy polski grób w Martinie

Miało już nie być więcej zdjęć z cmentarza, ale postanowiłam dodać jeszcze jedno. Moim zdaniem ten grób jest najbardziej zagadkowy ze wszystkich dotychczas przeze mnie przedstawionych. Mam nawet parę teorii spiskowych, ale o tym za chwilę. Nagrobek należy do Marka Klimczaka (przynajmniej tak głosi napis na tablicy), pod nazwiskiem jest tylko rok 1986, obstawiam, że to data śmierci. Sądząc po pisowni, osoba pochowana w tym miejscu była Polakiem albo miała chociaż polskie korzenie. Słowacy zapisaliby to nazwisko przez č z daszkiem, a nie przez dwuznak cz. Dookoła były groby dziecięce, nie pamiętam już czy z każdej strony, czy tylko z prawej. Omawiany tutaj nagrobek też był mniejszych rozmiarów niż typowe groby dorosłych.
A teraz parę słów o tym, dlaczego właśnie ten grób mnie tak zaciekawił. Po pierwsze, co ta osoba, domniemany Polak, robiła na Słowacji? Czy była dzieckiem, czy dorosłym? Dlaczego ciała nie pochowano w Polsce? Czemu na nagrobku nie ma więcej informacji, tylko jedna data? Skoro stoi tam znicz, to czy ktoś ten grób odwiedza?
Mam na ten temat kilka hipotez. Zakładając, że podana data jest jednocześnie rokiem śmierci i narodzin, może dziecko zmarło tuż po narodzinach, kiedy rodzice przebywali na Słowacji i postanowili je pochować tutaj.
Jeśli był to dorosły, to domysłów mam więcej. Może ten człowiek nie miał żadnej rodziny, przyjechał tutaj sam i po śmierci nikt nie znał jego daty urodzenia. Tutejsi mieszkańcy, którzy go pochowali, wpisali tylko rok śmierci. Ewentualnie rodzinę miał, ale nie chciał utrzymywać z nią kontaktu, zupełnie się odciął.
Możliwe, że uległ jakiemuś wypadkowi, w wyniku którego stracił pamięć. Nie miał przy sobie dokumentów. Przed śmiercią zdążył przypomnieć sobie tylko nazwisko. Nie udało się skontaktować z rodziną w Polsce.
Nie znam dokładnie historii Czechosłowacji i nie wiem, czy coś takiego mogłoby się wydarzyć, ale może ten człowiek był w jakiś sposób niewygodny dla władz komunistycznych. Został pobity i zmarł w wyniku obrażeń. Pochowano go tylko pod nazwiskiem, prawdziwym albo fałszywym. Nie poinformowano rodziny.
Albo może ten człowiek był szpiegiem, zmarł w trakcie wykonywania zadania albo został zdemaskowany przez inne służby. Posługiwał się fałszywym nazwiskiem i tak go pochowano, nie dodając nawet dat, bo też były zmyślone.
Pomyślałam też, że być może siedział w tutejszym więzieniu. Jak zmarł, to służby więzienne zapisały na jego grobie tylko nazwisko, nie dbając o szczegóły. Rodzina już wcześniej się go wyparła i w ogóle nie interesowała się jego losem. Nie chcieli sprowadzać ciała do Polski.
To takie moje gdybanie i zupełne wymysły, które z rzeczywistością pewnie niewiele mają wspólnego. Co nie zmienia faktu, że lubię takie tajemnicze historie. Nie wiem tylko, jak mogłabym rozwiązać zagadkę tego polskiego grobu w Martinie. Być może są jakieś wzmianki w archiwum, starych gazetach, ale na razie nie wybieram się ponownie do tego miasta, więc raczej nie ma szans na znalezienie okruchów prawdy na temat historii tego człowieka. Czy ktoś ma jakieś inne domysły na temat tego nagrobka?

1 komentarz:

  1. zawsze mozna sprawdzic w admiistracji smentarza lub np ksiedze zgonow parafii

    OdpowiedzUsuń