wtorek, 1 lipca 2014

Mińsk

Obiecałam i jest. Krótka relacja z Mińska. Do białoruskiej stolicy trafiłam na jeden dzień, nocowałam u znajomej znajomych, było bardzo miło. A co najdziwniejsze, mieszkaliśmy właściwie w samym centrum Mińska, naprzeciwko jedynego budynku, który znałam przed przyjazdem do Mińska.
Jak widać, pogoda na początku nas nie rozpieszczała. Ponuro, deszcz i chmury. Na szczęście później się trochę wypogodziło.
Szczególnie ucieszyły nas przejaśnienia podczas jazdy na diabelskim młynie. Dzięki temu widok z góry był o wiele przyjemniejszy.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w wesołym miasteczku. Ale skoro nasza gospodyni nas zabrała, postanowiłam skorzystać z mińskich atrakcji i nie żałuję. Oprócz diabelskiego młynu odwiedziłam też te samochodziki, które się zderzają oraz karuzelę łańcuchową. Każda z atrakcji kosztowała ok. 15 000 - 25 000 białoruskich rubli, czyli ok. 5-7 zł. A tak wygląda Mińsk z lotu ptaka:
Niestety kabiny były szczelnie zamknięte, pewnie ze względów bezpieczeństwa, więc zdjęcia nie wyszły dobrze, wszystko odbijało się od plastikowych szyb.
W wesołym miasteczku spotkaliśmy też oswojoną wiewiórkę, którą dokarmiał pracownik miasteczka. Przysiadła na ogrodzeniu i jadła mu z ręki.
Kiedy zakończyłyśmy wizytę w lunaparku, pogoda zdążyła się poprawić. Przed nami był jeszcze cały dzień zwiedzania.
Jeśli chodzi o ogólne wrażenia z Mińska, to nie jest on tak brzydki jak się spodziewałam, ale też nie jest najładniejszym miastem, jakie widziałam. Jest całkiem ciekawy jako miejsce na kilkudniową wycieczkę, ale nie mogłabym tam zamieszkać na stałe.
Jest sporo parków, ale też mnóstwo betonowych bloków, zwłaszcza na wjeździe do miasta. I to nie takich dziesięciopiętrowych jak u nas, ale takich naprawdę wysokich. Źle się czuję przy takich ogromnych wieżowcach, zamiast betonowej dżungli wolę mniejsze budynki.
Z opowiadań Białorusinów wiem, że Mińsk znacznie ucierpiał w czasie II wojny światowej. Ostało się zaledwie 10% zabudowy, kilka kamieniczek w centrum miasta. A i część tych pozostałości zburzyły późniejsze władze, by wybudować swoje nowe gmaszyska. Pod względem architektury Mińsk zdecydowanie nie miał szczęścia.
Chociaż jest w mieście kilka ciekawych budynków, np. cyrk. U nas cyrk kojarzy się zwykle z pstrokatym namiotem, a w Mińsku i w Petersburgu to normalny murowany budynek. My mamy podobny okrągły budynek na Wiejskiej, teoretycznie o innym przeznaczeniu, ale jak spojrzeć na to, co się tam wyrabia, to rzeczywiście można go nazwać cyrkiem.
Obok cyrku znajduje się rzeźba przedstawiająca żółwia, kota i słonia-żonglera.
Niektóre budynki są całkiem ładne, ale jest ich zdecydowana mniejszość. Wiele też zależy od pogody - całkiem inaczej zwiedza się miasto w słońcu, a inaczej w deszczu.
To tyle w pierwszej części relacji z Białorusi, w kolejnych pojawią się m.in. mińska starówka, wieś Raków oraz niezapomniana Noc Kupały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz