Całkiem niedawno opisałam tu historię, w której w drodze do Petersburga umówiłam się w środku nocy ze znajomym na dworcu w Tartu. Otóż okazało się, że to nie koniec moich związków z tym miastem i z tym kolegą.
Od pewnego czasu przebywam u znajomych w Białymstoku. Podczas mojego pobytu miał ich odwiedzić też Gruzin, który postanowił zrobić sobie kilkudniową wycieczkę po Polsce i chciał zobaczyć głównie miejsca związane z esperantem i Zamenhofem. Razem ze znajomymi poszłam odebrać go na dworzec, wiedziałam tylko, że jest Gruzinem i mieszka obecnie w Estonii, co wydało mi się dość dziwnym połączeniem.
Gdy wysiadł z autobusu, żegnało się z nim wiele osób, w tym Polacy. Ktoś z nich wspomniał coś o Tartu. Przypomniało mi się wtedy, że ten mój kolega dalej tam studiuje i może przypadkiem znają się z tym Gruzinem. Zapytałam go czy zna Polaka o imieniu Michał i okazało się, że tak. To kolejna z wielu niespodzianek, jakie przydarzają mi się w podróży. Nigdy bym się nie spodziewała, że w Białymstoku, na drugim końcu Polski spotkam Gruzina-esperantystę z Estonii, z którym mam wspólnego znajomego w Tartu.
Co ciekawe, następnego dnia oprowadzałam go po Białymstoku, chociaż wcale nie jestem stąd i dopiero w tym roku przyjechałam tutaj po raz pierwszy. Dzień wcześniej zapytałam go czy musi coś rano załatwić, bo ja zwykle wstaję dość późno, około 10-11 godziny. On zdziwiony zapytał, czy to jest późno, bo on mieszkając w Estonii zwykle wstaje o 16-17, co potwierdziło opowieści mojego polskiego znajomego o bezustannym imprezowaniu w Tartu. Na szczęście tym razem wstał razem ze mną, zdążyłam oprowadzić go po najważniejszych miejscach i odprowadzić na autobus do Warszawy.
Dzisiaj mój nowy znajomy ma wrócić i spędzimy razem prawdopodobnie jeszcze parę dni, więc być może jeszcze wydarzy się coś ciekawego. Żeby podkreślić nietypowość tego zbiegu okoliczności dodam też, że zamiast w Białymstoku według planu miałam być obecnie właśnie w Gruzji, kupiłam już nawet bilety lotnicze, ale z różnych przyczyn nie mogłam lecieć i pieniądze przepadły. Taka przewrotność losu, ja nie pojechałam do Gruzji, to Gruzja przyjechała do mnie:)