środa, 19 czerwca 2013

Polonez w windzie

Ostatnio spotkałam dawno niewidzianą koleżankę i przypomniała mi się pewna historia z nią związana. Nie było mnie przy tym, przebieg wydarzeń znam tylko z relacji uczestników.

Kilka lat temu kilkoro moich znajomych brało udział w wymianie polsko-litewskiej. Spali w jednym z wileńskich akademików. Ktoś rzucił pomysł, żeby zatańczyć poloneza. Ustawili się więc parami i szli korytarzami akademika, w pewnym momencie postanowili zjechać na inne piętro. Wsiedli do windy tanecznym krokiem.

Tu należy pokrótce opisać wygląd tych wind. Są to dwa szyby obok siebie, niestety oba bardzo małe, maksymalnie na 4 osoby. Warto też wspomnieć, że Litwini, podobnie jak Rosjanie, numerację pięter zaczynają od 1, czyli nasz parter to dla nich pierwsze piętro, a nasze pierwsze piętro to dla nich drugie piętro. Czyli tak jakby parteru w ogóle nie było, a każde piętro ma o 1 niższy numer. A same guziki z numerami w windzie mogą przyprawić osoby nieprzyzwyczajone do ich funkcjonowania o zawał. To znaczy są one większe niż polskie dość płaskie guziki i przy wciskaniu głębiej się chowają. Kiedy winda dojeżdża na wskazane piętro, guzik nagle samoistnie powraca na swoje miejsce, wydając przy tym głośny dźwięk (strzelając). Na początku mimowolnie wzdrygałam się za każdym razem, gdy nieoczekiwanie słyszałam ten odgłos przycisku. Po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić i nie zwraca się już na to uwagi. W każdej z wind ponadto na wprost wejścia wisi duże lustro. W jednej jest mocno przytwierdzone do ściany, ale w drugiej tak jakby trochę odstaje.

Wracając do meritum. Znajomi, a właściwie w przeważającej części znajome, weszli tanecznym krokiem do jednej z tych wind. Pech chciał, że jedna z koleżanek przypadkowo i bardzo nieszczęśliwie zahaczyła o lustro. Szkło pękło, a koleżanka miała pokrwawioną całą dłoń. Szybko wezwano taksówkę i zawieziono koleżankę do szpitala. Taksówkarz, widząc powagę sytuacji, chyba nawet nie wziął za ten kurs pieniędzy, jeśli dobrze pamiętam. W szpitalu znajomą odpowiednio opatrzono, jednak ślad na ręce pozostał do dzisiaj.

Wypadek nie wpłynął jakkolwiek na jej miłość do Litwy, bo później zamieszkała tam na dłuższy czas, a po powrocie do Polski wciąż zajmuje się tematyką litewską prywatnie i zawodowo. Podczas mojego pierwszego pobytu w tym samym akademiku usłyszałam tę historię i dzięki temu uważałam za każdym razem przy korzystaniu z windy. Lustra wiszą w obu windach do tej pory. Niestety dalej stanowią zagrożenie. Zwłaszcza to lustro, które nie jest równo ze ścianą, ale odstaje i łatwo o nie zahaczyć. Jeśli ktoś wybiera się do akademika w Wilnie, przestrzegam: uwaga na lustra w windzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz