poniedziałek, 10 marca 2014

Svitavy

Weekend spędziłam na esperanckim spotkaniu w czeskich Svitavach. Niestety nie udało mi się sfotografować wszystkiego, bo pierwszego dnia zapomniałam aparatu, później byłam chora, więc też nie bardzo miałam głowę do zdjęć. Ale wrzucę to, co mam.
Miasto leży na Morawach w regionie pardubickim, liczy kilkanaście tysięcy mieszkańców.
Svitavy są niewielkie, ale sprawiają wrażenie dość zadbanych. Kamieniczki w centrum są kolorowe i wyglądają całkiem ładnie. Charakterystycznym elementem są ciągnące się prawie wzdłuż całego rynku arkady.
Rynek jest podłużny, kamieniczki są niskie, większość jedno- albo dwupiętrowa.
Ponad poziom kamienic wybijają się widoczne z daleka wieże.
W tym biała wieża kościelna, którą widać z daleka na tym zdjęciu. Niestety nie zrobiłam zdjęcia samego kościoła.
W pobliżu kościoła znajduje się kolumna. Element, który nieodłącznie kojarzy mi się z Czechami.
Później poszliśmy do parku miejskiego. Po drodze trafiliśmy na taki oto pomnik:
Napis na pomniku głosi:
PRVNÍ TANK RUDÉ ARMÁDY 
PŘIJEL DO SVITAV 9. KVĚTNA 1945. 
ASI V 10 HODIN DOPOLEDNE.
Brzmi to szczególnie groźnie w kontekście ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Mam nadzieję, że nie wjadą tam rosyjskie czołgi i wszystko zakończy się pokojowo.
Doceniam rolę zwykłych radzieckich żołnierzy, którzy polegli podczas wyzwalania Polski czy Czech spod okupacji hitlerowskiej. Nie zmienia to jednak faktu, że była to zamiana jednej okupacji na drugą.
Svitavy są niewielkie, ale mają kilka ładnych budynków. I co najważniejsze, są w dobrym stanie, nie to co polskie rozpadające się pałace i wille.
Przyjemnie się po tym miasteczku spaceruje, zwłaszcza przy ładnej słonecznej pogodzie.
Chciałabym, żeby np. moje rodzinne miasto było podobnie zadbane.
Miejsce nadaje się na zorganizowanie jakichś krótkich wypadów, szczególnie esperanckich, bo znajduje się tutaj Muzeum Esperanta. Można się później przejść po parku i po zwiedzać miejskie zabytki.
Przed spacerem obejrzeliśmy prezentację lokalnej esperantystki, która przedstawiła nam najciekawsze fakty dotyczące Svitav. Dzięki temu wiedzieliśmy, że poniższy pomnik poświęcony jest matczynej miłości i został ufundowany przez Ottendorfera, lokalnego filantropa.
Podczas spaceru dowiedziałam się też, że niemiecka nazwa miasta to Zwittau, mam wrażenie, że z czymś mi się to kojarzy, ale nie wiem z czym. Może już to gdzieś kiedyś widziałam, ale nie mam pojęcia gdzie albo po prostu coś mi to przypomina.
Zaskoczyło mnie, że w Svitavach urodził się Oskar Schindler, nie wiedziałam o tym. W parku znajduje się pomnik poświęcony jego pamięci.
Na koniec wyjazdu zrobiliśmy wycieczkę do źródła Svitavy. Oprowadzał nas miejscowy Czech i chociaż nie było tłumaczenia ani na polski, ani na esperanto, większość zrozumiałam:) Poprowadził nas m.in. przez polanę porośniętą przebiśniegami.
Musieliśmy stąpać bardzo ostrożnie, żeby ich nie podeptać.
A oto wspomniane już źródło Svitavy. To źródło historyczne, Niemcy uważali, że tutaj zaczyna się rzeka, ale tak naprawdę to w zupełnie innym miejscu. Na tym kamieniu i innych w okolicach są różne niemieckie nawet sprzed 100 lat. Oprowadzający nas Czech wziął wielki kij i zanurzał go w tym bajorku. W miejscu wbicia kija pojawiały się bąbelki.
Kiedy wracaliśmy, nasz czeski przewodnik pokazał nam przydrożny kamień i powiedział, że to granica między Czechami i Morawami. Wystarczy zrobić duży krok i można się znaleźć w dwóch krainach jednocześnie:)
I na koniec polski akcent. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo po czesku byłoby vlk.
Niezwykle interesujący był mięsopust, który mieliśmy okazję oglądać w Svitavach, ale to opiszę w innej notce. Pierwszy raz widziałam coś takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz