piątek, 15 marca 2013

Ryga

Czas na relację z mojej nie do końca planowanej wizyty w Rydze. Już po raz drugi odwiedziłam łotewską stolicę, niestety zawsze były to krótkie wycieczki zimą. Przyjeżdżając do tego miasta można się poczuć prawie jak u nas, w Warszawie. A wszystko dzięki pamiątce, jaką pozostawili po sobie sowieci, bardzo podobnej do Pałacu Kultury i Nauki.
Ryga ma jednak też inne znane miejsca, o wiele ładniejsze. Np. niedawno odrestaurowany Dom Bractwa Czarnogłowych i stojący przed nim pomnik Rolanda.
Miałam szczęście, że trafiłyśmy akurat na w miarę dobrą pogodę, tzn. pierwszego dnia było dość szaro i pochmurno, ale drugiego dnia do spacerów po łotewskiej starówce zachęcało nas słońce i błękitne niebo.
Po raz drugi przechodziłam obok katedry, ale ani teraz ani wcześniej nie zdecydowałam się na wydanie 2 łatów za wstęp i zwiedzanie wnętrza. Łotewska waluta i ceny to zresztą zupełnie osobna kwestia. Najlepiej oddaje to zdziwienie, kiedy w kantorze przy wymianie 100 zł otrzymuje się niecałe 15 łatów. Być może katedra rzeczywiście jest piękna w środku, nie wiem, ale przy bardzo wysokich cenach na Łotwie, wolałam te 2 łaty spożytkować na coś innego.
Jednym z miejsc, które najbardziej mi się spodobało, a którego nie widziałam w trakcie mojej pierwszej wizyty był punkt widokowy (czy można to tak nazwać?) nad Dźwiną. Łotewska nazwa rzeki brzmi Daugava i zupełnie nie przypomina polskiej wersji.
Obok znajduje się figura św. Krzysztofa oraz krótka legenda o powstaniu Rygi związana z tym świętym.
Tuż nad brzegiem Dźwiny i św. Krzysztofem znajduje się żółty Zamek Ryski, wystarczy przejść przez ulicę.
Z mostu udało mi się zrobić ciekawe zdjęcia zamku, pękającej kry na Dźwinie, wież ryskich kościołów, mostu oraz wieży telewizyjnej.
Widząc z daleka promy, trafiłam też do ryskiego portu pasażerskiego (Rīgas Pasažieru osta), skąd odpływały. Niestety, pogoda zaczęła się już trochę psuć.
Zaskoczyło mnie trochę, że te promy są takie ogromne. Wiedziałam, że są duże, ale nie myślałam, że aż tak. Niestety ze względu na ograniczony budżet, nie skorzystałam z możliwości rejsu po Bałtyku (z ciekawości sprawdziłam teraz cenę rejsu tam i z powrotem na teraz do Sztokholmu - 170 łatów, pewnie da się tę cenę zbić kupując bilet wcześniej, posiadając odpowiednią kartę zniżkową itp., ale i tak sporo taka podróż kosztuje).
To była pierwsza część opisu moich wrażeń z Rygi. Za jakiś czas powinna pojawić się kolejna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz