Obóz wędrowny w Bieszczadach, 2006 rok.
To był już chyba jeden z końcowych dni naszej wyprawy. Z Zagórza dotarliśmy do Mucznego (w większości pokonaliśmy trasę pieszo, czasem na krótkich fragmentach korzystając z autostopu). Szukaliśmy miejsca na nocleg. Podeszliśmy do sklepu, żeby coś kupić i przy okazji zapytać się o możliwość rozbicia namiotu za sklepem. Właściciele się zgodzili, więc mieliśmy już gdzie spać. Nie pamiętam, czy byliśmy wtedy w mundurach harcerskich albo coś o harcerstwie mówiliśmy, ale pewien mężczyzna do nas podszedł i zaczął rozmowę. Mówił, że też był harcerzem, mieszkał w Warszawie, ale postanowił przeprowadzić się w Bieszczady. Zaproponował nam, że oprowadzi nas (a właściwie zrobi nam wycieczkę objazdową swoim jeepem) po okolicy. Okazało się, że jest leśniczym. Byliśmy wtedy chyba w piątkę plus nasz kierowca, nie mam pojęcia, jak się wtedy zmieściliśmy do tego samochodu z plecakami.
Wycieczka była naprawdę interesująca, nasz przewodnik-ochotnik wiele opowiedział nam o mijanych atrakcjach, bardzo przyjemnie było go słuchać. Widać było, że robi to z prawdziwą pasją i naprawdę kocha przyrodę. W pewnym momencie wysiedliśmy z samochodu i nasz nowy znajomy powiedział nam, że to, co leży przed nami na drodze to świeża kupa niedźwiedzia:) W ten oto sposób prawie udało nam się zobaczyć w Bieszczadach prawdziwego niedźwiedzia:) Ale przynajmniej mieliśmy potwierdzenie od fachowca, że te zwierzęta naprawdę tam żyją.
W drodze powrotnej zobaczyliśmy jakiegoś ptaka, już nawet nie pamiętam jak wyglądał. Pan leśniczy na jego widok bardzo się ucieszył, od razu wyjął telefon i zadzwonił do jakiegoś swojego znajomego. Okazało się, że gatunek tego ptaka, którego właśnie zobaczyliśmy, nie był widziany w tych okolicach od bardzo, bardzo dawna. Nikt nie widział go w tych stronach od wielu lat. My przyjechaliśmy tylko na parę dni i nam się udało. Nasz kierowca uznał, że przynieśliśmy mu szczęście. Może to jeden z dowodów, że okazane dobro zawsze powraca. Ten obcy nam człowiek był bardzo dla nas miły, zupełnie bezinteresownie nam pomógł i pokazał nam najciekawsze miejsca w okolicy. Gdyby tego nie zrobił, być może nigdy nie zobaczyłby tego niezwykle rzadko widywanego ptaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz