Wiem, wiem, sporo wody upłynęło od ostatniego wpisu. Jakieś pół roku:) Jeśli ktoś miał nadzieję, że przepadłam na zawsze, niestety muszę go zawieść. Wracam z nowym wpisem o przepięknym słowackim zamku w Bojnicach.
Zamek na żywo wywiera niesamowite wrażenie, wygląda jak z bajki albo z horroru. Moje zdjęcia na pewno tego nie oddają, bo robiłam je telefonem, w dodatku przy nie najpiękniejszej pogodzie. Dlatego namawiam do osobistej wizyty w Bojnicach.
Ja miałam okazję odwiedzić to miejsce już dwa razy. Najpierw nocą w zimie, więc zamczysko wyglądało jak z horroru. A niedawno wybraliśmy się tam większą grupą w wiosenny dzień, kiedy było pełno ludzi i zamek wyglądał jak z bajek Disneya.
Chociaż i za dnia można znaleźć tam straszne atrakcje. Trafiliśmy akurat na wystawę przyrządów do tortur. Ostrzegam, że zwiedzanie lepiej dobrze przemyśleć, bo to tylko dla osób o mocnych nerwach. Połowa z naszej grupy wyszła po obejrzeniu ledwie kilku pierwszych przyrządów, jeszcze zanim doszliśmy do tych najbardziej przerażających. Mnie też by się pewnie słabo zrobiło, gdybym popuściła wodze wyobraźni, ale starałam się nie wyobrażać sobie tych okrucieństw.
A trzeba przyznać, że ludzie mieli dawniej wybujałą fantazję, jeśli chodzi o te kwestie. Wśród eksponatów są m.in. buty, do których wlewano np. wrzący olej, szczypce do wydłubywania oczu lub do łamania palców, pasy cnoty, różnego rodzaju piły, siekiery i miecze do obcinania głów lub innych kończyn oraz różnego rodzaju stoły i siedziska z dodatkami, na których umieszczano biednego nieszczęśnika i łamano go kołem czy poddawano innym wymyślnym torturom.
Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że ta wystawa przyrządów tortur jest czasowa. Tak czy siak zamek w Bojnicach oferuje także inne atrakcje. Może nawet ciekawsze niż te przykłady okrucieństwa. Po dziedzińcu przechadzają się ludzie w historycznych kostiumach z oswojonymi dzikimi ptakami na rękach, m.in. z sowami, sokołami czy kondorem. W wyznaczonych godzinach odbywa się na zamku przedstawienie z ich udziałem. Najpierw scenka ze złoczyńcą, który nie chce poddać się torturom (skierowana chyba głównie do dzieci, bo one się najgłośniej śmiały, choć przyznam, że nie wszystko zrozumiałam, bo było po słowacku). Potem odbył się pokaz zdolności ptaków, które wykonywały polecenia opiekunów i latały ponad głowami widowni.
Bojnicki zamek jest otoczony także fosą, częściowo wypełnioną wodę. Po jeziorze pływają kaczki i łabędzie, żółwie i ryby. Toczą one nieustanną walkę o rzucany im przez turystów chleb.
W jednym z miejsc przy murze widzieliśmy też łabędzie gniazdo.
Oprócz tego dużego stawu przy zamku znajduje się też mniejszy staw z wieżyczką i mostkiem. Na moście powiesili kłódki zakochani, jak w wielu innych miejscach popularnych wśród turystów.
Do zamku prowadzi też niewielka urokliwa promenada, przy której znajdują się kafejki i restauracje. Moim zdaniem Bojnice to miejsce warte odwiedzenia przy okazji wizyty na Słowacji. Polecam na spokojny spacer. Przy zamku znajduje się też ogród zoologiczny oraz park dinozaurów, więc nie zabraknie też atrakcji dla dzieci. Ponoć to właśnie tutaj rośnie też najstarsze drzewo na Słowacji - lipa króla Macieja, która ma już siedemset lat na karku.
Ja mam niewątpliwie szczęście, że mieszkam w okolicy Bojnic, więc niewykluczone, że jeszcze ten zamek odwiedzę. Zobaczymy, co przyniesie czas.
Polecam Bojnice na romantyczny spacer z ukochanym lub ukochaną oraz na wycieczkę z dziećmi. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz