Prowadzę właśnie kurs polskiego dla obcokrajowców i przypomniała mi się pewna historia.
Jakiś czas temu, chyba rok, Wrocław odwiedziła grupa studentów interlingwistyki z Poznania. Towarzystwo było bardzo międzynarodowe, od Rosji zaczynając na Brazylii kończąc. I dzisiejszy wpis jest związany właśnie z jednym z Brazylijczyków.
Po zwiedzaniu miasta udaliśmy się do kawiarni, żeby w miłym i ciepłym miejscu spokojnie porozmawiać. Dodam, że wcześniej tych ludzi w ogóle nie znałam, ale po prostu postanowiłam przyjść, kiedy dowiedziałam się, że przyjeżdżają do Wrocławia. Razem ze znajomym Polakiem stałam przy barze, zastanawialiśmy się co zamówić. Obok nas był też wspomniany już Brazylijczyk i również dumał, co wybrać. Na szczęście menu było też po angielsku, z tego co pamiętam. Ale postanowiliśmy zapytać, czy nie potrzebuje mimo wszystko naszej pomocy. Nie wspomniałam chyba jeszcze, ale wszystkie rozmowy z nimi odbywały się w języku esperanto. Nagle jednak ten Brazylijczyk ni z tego ni z owego powiedział do nas: "Dobra, dobra zupa z bobra". Mnie i kolegę przez chwilę zamurowało, po czym zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu. To było zupełnie niespodziewane, myśleliśmy, że on ani słowa nie zna po polsku.
Okazało się, że podczas studiów w Poznaniu zdążył nauczyć się paru słów, w tym między innymi wspomnianej bezsensownej frazy o zupie z bobra. Później do końca wycieczki często podchodził do nas i powtarzał to zdanie, powodując u nas wybuch śmiechu.
A teraz ja zastanawiam się czy nie umieścić tej frazy w moim kursie, bo do tej pory były same raczej poważne rzeczy, więc może warto byłoby im podać też coś zabawnego. Przemyślę to jeszcze, lekcję mam dopiero pojutrze.
youtube.com/watch?v=6cb8yK5Do4Y Czy to to? ;)
OdpowiedzUsuń