Parę lat temu, chyba w 2010 roku, pojechałam z koleżanką do Zakopanego na pewien kurs harcerski. Jako że mieszkamy w zupełnie innej części kraju, musiałyśmy się jakoś dostać do zimowej stolicy Polski. Było lato, zdecydowałyśmy się na autostop.
Oprócz naszej dwójki miała z nami jechać jeszcze znajoma mojej koleżanki, mieszkająca w Opolu. Ja wyznaję zasadę, że nigdy nie jeżdzę autostopem sama ze względów bezpieczeństwa. We trójkę trudno cokolwiek złapać, więc moja koleżanka, która ma większe doświadczenie w łapaniu okazji i często robiła to sama, postanowiła że pojedzie ze mną na wylotówkę w okolicach Opola i Nysy. Tam poznam jej koleżankę i razem z nią będę łapać dalej do Zakopanego, a moje koleżanka pojedzie sama. Z ciężkim sercem, ale się zgodziłam.
Jako pierwszy zatrzymał się nam młody kierowca TIR-a z Brzeska, jeśli dobrze pamiętam. Był niewiele starszy od nas albo może nawet w naszym wieku, co mnie bardzo zdziwiło. Nie wiedziałam, że tak młodzi ludzie mogą jeździć od razu na takich dużych samochodach, myślałam, że wymagane jest co najmniej kilkuletnie doświadczenie za kierownicą mniejszych pojazdów. Podróż upływała nam bardzo przyjemnie, nasz kierowca był bardzo rozmowny, mogłyśmy sporo się dowiedzieć o jego pracy. Mówił np. o tym, że zdarza mu się w trakcie jazdy oglądać filmy na komputerze albo przyrządzać sobie kanapki i herbatę. Nie wiem, ile było w tym prawdy, może tylko się przechwalał i ściemniałam. Takie zachowanie moim zdaniem jest dość nieodpowiedzialne i może stwarzać zagrożenie na drodze. Tirowcowi być może nic się nie stanie, bo siedzi wysoko w ogromnej kabinie, ale pasażerowie samochodu osobowego mogą nie mieć szans na przeżycie przy zderzeniu z taką wielką ciężarówką. Pamiętam też, że samochód był wyposażony z nowoczesny sprzęt np. do odtwarzania muzyki, słuchaliśmy np. Dżemu. Czas miło upływał, niestety musieliśmy się pożegnać, nie pamiętam już gdzie dokładnie, może w okolicach Krakowa. Nie pamiętam też, czy ten kierowca pomógł nam złapać kolejny samochód czy nie (czasem kierowcy przez CB radio pytają, czy ktoś nie jedzie w danym kierunku i nie chciałby zabrać autostopowiczów).
Nie jestem pewna jak wyglądała sytuacja dalej, wydaje mi się, że znalazłyśmy się w Krakowie i musiałyśmy się dostać na wylotówkę w stronę Zakopanego. Na pewno zaczynało się już ściemniać. Długo nie mogłyśmy niczego złapać, bo stałyśmy w nienajlepszym miejscu. W końcu podjechało auto osobowe, ale takie trochę większe, z tyłu nie było normalnie otwieranych drzwi, tylko przesuwane z przyciemnionymi szybami. Po wymianie kilku zdań z kierowcą i jego pasażerem ustaliłyśmy, że jadą w odpowiadającym nam kierunku i postanowiłyśmy wsiąść. Auto było spore, więc cieszyłyśmy się, że będzie miejsce na nasze plecaki. Poza tym robiło się już ciemno, a nam brakowało do Zakopanego jeszcze wielu kilometrów, musiałyśmy się śpieszyć.
Odsunęłyśmy tylne drzwi i okazało się, że na tylnym siedzeniu siedzi kolejny mężczyzna, którego nie widziałyśmy wcześniej. Trochę nas to zbiło z tropu, ale głupio nam było się wycofywać. Postanowiłyśmy zaryzykować i wsiadłyśmy. To byli młodzi chłopacy, chyba budowlańcy jeśli dobrze pamiętam. Właściwie wszystko było w trakcie jazdy ok. Koleżanka, która ze mną jechała, miała trochę problem, bo siedziała obok tego chłopaka i on trochę nachalnie do niej zagadywał. Dziwnie zaczęło się robić, kiedy miałyśmy wysiadać. Oni nie jechali do Zakopanego, tylko do jakiejś wcześniejszej miejscowości, nie pamiętam już nazwy. Ale tak deliberowali i zastanawiali się, gdzie nas wysadzić. W końcu stanęli na stacji benzynowej gdzieś w okolicach Rabki. Jeden chłopak wyszedł na fajkę, za chwilę wyszli wszyscy. My nie wiedziałyśmy, o co chodzi. Czy jadą dalej? Czy mamy wysiadać? Czy coś się stało? Nic nam nie powiedzieli, nie pożegnali się, po prostu wysiedli bez słowa. My po krótkiej na razie stwierdziłyśmy, że sytuacja jest dziwna, lepiej będzie jak wysiądziemy tutaj i będziemy próbować trafić na kolejną okazję na tej stacji benzynowej. Było już ciemno, dlatego wydawało nam się, że łatwiej będzie złapać coś na oświetlonej stacji niż na zupełnie ciemnym poboczu. Wysiadłyśmy, wzięłyśmy bagaże, podziękowałyśmy i pożegnałyśmy się. Do tej pory nie wiem, o co chodziło tym chłopakom. Czy po prostu byli tacy nieogarnięci i niezdecydowani, czy mieli jakieś złe zamiary. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Na stacji podchodziłyśmy do kierowców i pytałyśmy, czy jadą do Zakopanego i czy nie mogliby nas zabrać ze sobą. Zgodziło się pewne starsze małżeństwo, nie pamiętam już skąd. Okazało się, że ich córka jest sławną aktorką, ale nie powiedzieli jak się nazywa, a nam głupio było pytać. Zawieźli nas do samego Zakopanego, skąd miałyśmy tylko kilka kroków na miejsce noclegu.
Ta dziwna sytuacja z tymi chłopakami była najdziwniejszym autostopem, jaki przydarzył mi się do tej pory. Nigdy wcześniej ani później nie miałam do czynienia z jakimiś niebezpiecznymi sytuacjami. Dobrze, że zdążyłyśmy dojechać w ciągu jednego dnia, gorzej gdybyśmy musiały nocować gdzieś na trasie albo łapać w nocy. To mogłoby być jeszcze bardziej niebezpieczne.