W 2007 roku harcerze obchodzili stulecie powstania skautingu i zorganizowano akcję pod nazwą Odnowienie Przyrzeczenia (każdy młody człowiek, kiedy spełni wymagania wyznaczone w jego próbie harcerskiej, składa uroczyste Przyrzeczenie Harcerskie i otrzymuje krzyż harcerski, które od tej pory może dumnie nosić na swojej piersi). Polegało to na tym, że wszyscy członkowie ZHP, którzy złożyli już Przyrzeczenie, mieli je odnowić w różnych miejscach, ale w tym samym czasie, czyli 1 sierpnia o 8 rano. Każde środowisko, czyli np. drużyna, szczep czy hufiec, samo wybierało miejsce, w którym dokona tego podniosłego aktu.
W mojej drużynie padła propozycja wyjazdu w Tatry i wejścia na Rysy. Pojechały tylko 3 osoby, ja nie, bo rodzice mi nie pozwolili i właściwie nie żałuję. Delikatnie mówiąc, było to mało rozważne i odpowiedzialne, byliśmy młodzi i głupi.
Reszta drużyny postanowiła spędzić ten dzień inaczej. Dołączyliśmy się do grupy osób z naszego szczepu, która postanowiła odnowić Przyrzeczenie na Śnieżce razem z czeskimi skautami. Z perspektywy czasu to był o wiele lepszy pomysł, na pewno bezpieczniejszy niż Rysy.
Aby dojść na 8 rano, musieliśmy o 2 w nocy wyjechać z Wałbrzycha. Pojechaliśmy dwoma samochodami. Komendant szczepu prowadził, a my jechałyśmy za nimi do Karpacza. Nie pamiętam, ile nas dokładnie było, ale wydaje mi się, że 4 osoby z mojej drużyny i 4 ze szczepu, czyli prawdopodobnie była nas ósemka.
Wchodziliśmy po ciemku, ale pogoda była ładna, nie padało. Nie spotkaliśmy nikogo na szlaku. Na szczyt dotarliśmy chyba mniej więcej o świcie. W schronisku czekało już ileś osób, ponieważ zjechali harcerze z całej Chorągwi Dolnośląskiej. Był tam też pewien drużynowy z Wrocławia, którego poznałyśmy jakiś czas później na zupełnie innym rajdzie. Wtedy jeszcze nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu.
Przybyła też grupa skautów z Czech. Weszli na Śnieżkę od swojej strony. Najbardziej zdziwiło nas ich umundurowanie, a właściwie jego brak. Przynajmniej w naszym polskim rozumieniu. W Polsce każdy pozna harcerza po charakterystycznym stroju, czyli zielonym lub szarym mundurze. Wszyscy harcerze w całym kraju wyglądają jednolicie (przynajmniej w założeniu, bo czasem niektórzy pojawiają się w starych mundurach jeszcze sprzed reformy, które nieznacznie odbiegają kolorystyką). Natomiast czescy skauci stroje mieli we wszystkich kolorach tęczy. Mieli też zupełną dowolność, jeśli chodzi o spodnie, np. jeśli dobrze pamiętam, był ktoś w różowym dresie. Było to dla nas niezłym szokiem.
Kiedy zbliżała się godzina 8, stanęliśmy na szczycie Śnieżki w wielkim polsko-czeskim kręgu. Nastąpiło uroczyste Odnowienie Przyczerzenia Harcerskiego. Pamiętam też, że witaliśmy się każdym przybyłym harcerzem zwyczajowym pozdrowieniem "Czuwaj!", a w przypadku czeskich skautów słowem "Nazdar!", które pamiętam do dzisiaj:) Wymieniliśmy się też kontaktami i pamiętam, że przez jakiś czas korespondowałam przez internet z jakimś Czechem, planowaliśmy nawet jakąś wymianę lub wspólny obóz, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Jeśli pamięć mnie nie myli, na górę wchodziliśmy nocą tą utwardzoną drogą, którą mogą podjechać niepełnosprawni czy samochody. W dół schodziliśmy mniej cywilizowanym szlakiem, spowici mgłą, która zasłaniała przepiękne widoki. Trafiliśmy też na górski cmentarz, będący symbolicznym wspomnieniem osób poległych w górach, zwłaszcza ratowników GOPR.
Któraś z koleżanek zrobiła podczas tego naszego wyjazdu kilka zdjęć, które zamieściłam w niniejszej notce. Przy okazji są one świetnym przykładem na to, jak pogoda w górach może być zmienna i nieprzewidywalna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz