Bieszczady, obóz wędrowny w 2006 roku.
Był to mój pierwszy obóz harcerski, było świetnie. Wracaliśmy już do domu ze stacji Ustrzyki Dolne. Czekaliśmy na nasze nocne połączenie. Przy okazji spotkaliśmy też grupę innych harcerzy, którzy towarzyli nam później w pociągu. Ale oprócz harcerzy spotkaliśmy też pewnego pana, najwyraźniej będącego pod wpływem.
Pan był bardzo rozmowny i zdradził nam powód swojego stanu. Otóż właśnie ożenił się z Ukrainką, wracał z wesela chyba ze Lwowa, jeśli dobrze pamiętam. Na dowód pokazywał nam obrączkę i jakiś papier, który miał być świadectwem ślubu. Pogratulowaliśmy panu młodemu. W pewnym momencie rozmowa zeszła na jakiś inny temat, może wojsko albo coś podobnego. Nowożeniec stwierdził, że zademonstruje nam jak wyglądają pompki marynarskie. Myśleliśmy, że tylko tak mówi, ale po chwili rzeczywiście zaczął te pompki robić i całkiem nieźle mu szło.
Dla niezorientowanych dodam, że pompki marynarskie to takie z klaskaniem (trzeba odbić się na rękach tak mocno, żeby zdążyć klasnąć). Wszystkie wiedziałyśmy już wcześniej jak takie pompki wyglądają, bo nasz drużynowy czasem robił sobie zawody z jedną z dziewczyn, kto zrobi więcej marynarskich.
Rozmowa z panem młodym była całkiem miła, mimo że był lekko wstawiony. Opowiadał nam o swojej żonie, ale był przy tym bardzo miły i nienachalny. Najwidoczniej potrzebował podzielić się z kimś swoim szczęściem:)
Ciekawych ludzi można czasami spotkać :)
OdpowiedzUsuń