W tamtym roku odwiedziłam cmentarz żydowski w słowackim Martinie, w te wakacje przyszła kolej na cmentarz w Nitrze.
Niestety udałam się tam w środę, a cmentarz jest otwarty tylko od czwartku do niedzieli. Planowałam wybrać się jeszcze raz w którymś z tych dni, ale później nie miałam już czasu.
Na szczęście sporo widać zza bramy.
Na bramie też znajduje się data 1860, czyli wychodzi na to, że nitrzański cmentarz ma już ponad 150 lat.
To jeden z większych cmentarzy żydowskich, jakie widziałam. Nie jestem w stanie ocenić całości, bo widziałam tylko fragment, ale wydaje się być całkiem spory.
Co ciekawe, tuż obok znajdują się bloki mieszkalne. Ciekawi mnie, jaki jest stamtąd widok na te nagrobki, może następnym razem jakoś się dostanę na któreś z ostatnich pięter, żeby spojrzeć z góry.
Nietypowe sąsiedztwo, trzeba przyznać. Cmentarz znajduje się trochę na uboczu miasta, a przynajmniej kiedyś pewnie tak było. Nowa zabudowa nie była wtedy jeszcze w planach. Zastanawiam się, co sądzą o takim sąsiedztwie mieszkańcy bloków. Proboszcz chciał przed moim blokiem także postawić cmentarz pod lasem, ale mieszkańcy zaczęli protestować i ostatecznie cmentarz nie powstał, dalej mam z okien widok na łąkę i las.
Zawsze, kiedy bywam w Nitrze, jest upalnie, ok. 30-40 stopni. Może stąd taka wyschnięta, prawie pustynna ziemia.
Cmentarz wydaje się być zadbany i dobrze pilnowany. Zastanawiam się nawet, czy nie za dobrze, bo drut kolczasty kojarzy mi się zazwyczaj z Auschwitz, ewentualnie z więzieniem. Do tej pory nie kojarzył mi się z cmentarnym ogrodzeniem. Ale może to właśnie dzięki tej nadgorliwości nagrobki zachowały się w takim stanie, w jakim są. Wandale mają utrudniony dostęp.
Zresztą ogrodzenie samo w sobie też jest ciekawe, jego fragment przypomina macewy albo tablice mojżeszowe.
Niestety nie mogłam się bliżej przyjrzeć nagrobkom, polecam wizytę w dniach otwarcia cmentarza, bo przynajmniej część wydaje się być interesująca.
Brakuje mi trochę zieleni, do tej pory żydowskie nekropolie kojarzyły mi się raczej z gęstą i bujną roślinnością, przyjemnym chłodem i cieniem. W Nitrze to bardziej pustynia albo rozgrzana patelnia, zresztą jak całe miasto.
Może przesadzam, bo jednak jest tam też sporo drzew, można schronić się w cieniu, ale tylko w części cmentarza. Druga, ta od strony bloków, jest zupełnie odkryta.
Zdjęcia z cmentarza żydowskiego to dopiero początek relacji z mojego tygodniowego pobytu w Nitrze. W zanadrzu mam też zdjęcia m.in. synagogi, zamku oraz Kalwarii. Na wszystko przyjdzie pora:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz