W tym roku podczas ferii chciałam wybrać się z koleżanką do Białegostoku autostopem, a z Białegostoku do Rzeszowa. Pech chciał, że akurat w tym czasie były silne, 30-stopniowe mrozy. Ja chciałam odwiedzić Białystok jako kolebkę esperanta, a koleżanka planowała odwiedzić znajomych w Rzeszowie. Nigdy w tych miastach nie byłam (tylko przejazdem w Białymstoku), więc plan wydawał mi się świetny.
Podróż zaczynałyśmy w Wałbrzychu. Stałyśmy na wylotówce do Wrocławia. Przez dłuższy czas nic się nie zatrzymywało. W końcu zatrzymał się jakiś pan i powiedział, że jedzie tylko do Świdnicy, ale może nas zabrać. Zdążyłyśmy już nieźle zmarznąć, więc wsiadłyśmy, licząc na to, że ze Świdnicy też sporo ludzi będzie jechać na Wrocław. Pan wysadził nas na stacji benzynowej przy wjeździe do Świdnicy na ulicy Zamenhofa. To nie było najlepsze miejsce do łapania stopa. Stałyśmy tam chwilę, ale ręce zaczynały nam już odmarzać, a nic się nie zatrzymywało. Udałyśmy się na pobliski przystanek i po konsultacji z miejscowymi wybrałyśmy autobus, który miał nas zawieźć na wylotówkę. Okazało się, że ta wspomniana przez miejscowych wylotowa ulica nosi nazwę Esperantystów. Uznałam to za dobry znak i stanęłyśmy w tym miejscu.
Znowu nie miałyśmy szczęścia. Długo nic się nie zatrzymywało. Myślałyśmy, że może ktoś się wreszcie nad nami ulituje ze względu na mróz. W międzyczasie analizowałyśmy sytuację. Było już po godzinie 10, a my dalej tkwiłyśmy w Świdnicy. Do Białegostoku miałyśmy jeszcze ogromny kawał drogi, a zimą szybko robi się ciemno i trudniej wtedy coś złapać.
Kiedy zaczynały nam już odmarzać wszystkie kończyny, postanowiłyśmy zawrócić. Na piechotę wróciłyśmy do miejsca postoju nysek. Wsiadłyśmy już do nyski, kiedy koleżanka dostała telefon z informacją, że znajomy kierowca tira właśnie wyjeżdża do Włoch i może ją zabrać. Koleżanka wiele się nie namyślając, wysiadła z nyski i pognała szukać transportu do Świebodzic, gdzie umówiła się z tym znajomym.
Wróciłam sama do domu, uznając przewagę natury i obiecując sobie, że następnym razem podróżując na stopa wezmę pod uwagę takie czynniki jak siarczysty mróz. Koleżanka szczęśliwie dojechała do Włoch, co mogłam później podziwiać na zdjęciach.
No, jakby tak powiedzieć, później to i faceta z tej wyprawy miałam :P
OdpowiedzUsuńNiektórzy to mają szczęście:) Ja trafiłam do Białegostoku w tym roku w styczniu, było całkiem fajnie, tylko znowu mróz:) A w Rzeszowie dalej nie byłam, mam na czerwiec bilety na autobus, ale nie wiem, czy pojadę.
Usuń