środa, 31 lipca 2013

Słowackie graffiti

Jak obiecałam, kończę już z relacjami cmentarnymi. Dla odmiany dzisiaj zajmę się sztuką bardziej współczesną oraz różnymi ciekawostkami, które nie zmieściły się we wcześniejszych notkach. Zacznę od przykładów graffiti w Martinie.
Zdecydowana większość z przedstawionych przeze mnie malunków znajdowała się na jednym długim murze, prowadzącym pod górkę do naszego akademika.
Część z nich to zwykłe bazgroły, ale niektóre bardziej rzucają się w oczy.
Jeśli takie malunki powstają na szarych, betonowych murach i je ubarwiają, zwykle nie mam nic przeciwko. Gorzej, jeśli ktoś wybiera nową elewację świeżo po remoncie.
Inna sprawa, czy te małe dzieła mają coś do przekazania, czy są tylko sztuką dla sztuki.
Zakres tematyki jest bardzo szeroki. Od postaci z bajek i filmów, przez napisy, po wyznania miłosne.
Jeśli miłość nie przetrwa próby czasu, zawsze można takie coś zamalować.
Na koniec jeszcze zdjęcie tego omawianego muru z szerszej perspektywy, w otoczeniu wieżowców. Jak już pisałam wielokrotnie, w Martinie wszędzie widać góry, nawet w środku blokowiska.
Graficiarze działają nie tylko na tej jednej ścianie. Ich wytwory można podziwać też w innych miejscach.
Niektórzy na pewno mają talent i mogliby spożytkować swoje umiejętności też w inny sposób, np. na profesjonalnie zajmując się grafiką czy rysunkiem.
Powoli kończą mi się już zdjęcia z Martina, więc wkrótce przestanę być taka monotematyczna:)

wtorek, 30 lipca 2013

Cmentarz żydowski w Martinie

Jeśli ktoś ma już dość grobów po ostatnich dwóch notkach to na pocieszenie mogę dodać, że dzisiejsza będzie na razie ostatnią z tej serii:) Przyszedł czas na cmentarz żydowski.
Trudno mi określić, czy tak naprawdę jest lub był on osobnym cmentarzem, czy zawsze znajdował się w tym samym miejscu. Obecnie zajmuje część terenu obok współczesnych grobów przy ogrodzeniu z tą starszą częścią cmentarza.
Niektóre macewy stoją pionowo, ale większość leży poziomo na ziemi. Z tego właśnie powodu mam problem z określeniem, czy te nagrobki były tu od zawsze czy zostały skądś przetransportowane, bo te leżące macewy wyglądają, jakby ktoś je tak ułożył po przeniesieniu.
Kilka zostało wkopanych w ziemię lub zabetonowanych, większość jednak zwyczajnie leży luzem.
Część nagrobków jest dwujęzyczna. Prócz napisów żydowskich są też informacje po niemiecku.
Próbowałam przyglądać się datom, większość grobów pochodzi z okresu dwudziestolecia międzywojennego.
Zdarzały się też np. z 1938 roku, co robiło dziwne wrażenie. Gdyby ta osoba przeżyła jeszcze rok lub dwa, mogłaby nie mieć swojego nagrobka i zginąć w obozie. Nie mogę takich rzeczy objąć swoim małym rozumem. Nie wiem, ile nienawiści trzeba mieć w sobie, żeby szaleńczo próbować zniszczyć cały naród. To niepojęte.
Wyblakłe i podniszczone napisy przydałoby się odnowić tak, aby można było je bez problemu przeczytać. Nie wiem jednak, czy to możliwe, bo z tego co słyszałam, żydzi starają się jak najmniej ingerować w losy cmentarza. Dokonują tylko niezbędnych i dopuszczonych przez prawo zmian.
Zastanawia mnie trochę, dlaczego na żadnym z żydowskich pomników nie ma słowackich napisów.
Miejsce raczej by się znalazło i można by ten trzeci język umieścić. Chyba, że są jakieś zasady, które ograniczają liczbę napisów.
Na niektórych macewach można zobaczyć tradycyjne żydowskie symbole nagrobne, np. dzbanek.
Niestety leżące tablice są mniej czytelne.
W większości przypadków potrafiłam odczytać jedynie zapisane po niemiecku nazwisko. Czasem zauważyłam też Gwiazdę Dawida.
O ile to możliwe, warto by zadbać o czytelność tych nagrobków. Nie wiem, czy wystarczyłoby umycie, czy trzeba byłoby poprawić litery. Część macew wciąż normalnie da się odczytać, inne są zupełnie niewyraźne.
Zdecydowana większość widzianych przeze mnie tablic była czarna, ale znalazło się też kilka jaśniejszych.
Najdziwniej było patrzeć na nagrobki opisane jedynie po żydowsku. Chociaż nie znam niemieckiego, to przynajmniej cyfry się od polskich nie różnią, ani litery. Znaczenia niektórych wyrazów można się domyślić. Z pismem żydowskim niestety nie jest tak samo. Jest dla mnie całkowitą zagadką. Nawet nie potrafię odróżnić, czy coś zostało zapisane w jidysz czy w hebrajskim.
Kiedyś miałam podobnie z cyrylicą. Teraz na szczęście nie mam większych problemów z odczytaniem napisów we wschodnich językach.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Cintorin w Martinie

Na cmentarzu w Martinie pochowane zostały znane słowackie osobistości. Lista takich grobów znajduje się tuż przy wejściu, wraz z planem obiektu.
Jedną z takich postaci jest niewątpliwie Andrej Kmeť, w Martinie na każdym kroku można zobaczyć jego pomnik lub coś nazwane jego imieniem. Nagrobek porośnięty bluszczem, jaki wystawili mu rodacy, jest moim zdaniem jednym z ładniejszych na tym cmentarzu.
Spotkać można tam też większe grobowce rodzinne, ale jest ich niewiele.
Podoba mi się to, że na tym cmentarzu ludzie w większości mieli inwencję i groby się od siebie różnią, nie są wszystkie na jedno kopyto, jak na większości polskich cmentarzy. Prawie każdy nagrobek ma inny kształt albo napis. Właśnie dzięki tym napisom, często wierszom, można się dowiedzieć sporo o mieszkańcach tych ziem i historii Słowacji.
Niektóre pomniki, to małe dzieła sztuki.
W poprzedniej notce pisałam o białych nagrobkach z silnym czarnym kontrastem liter i zdobień. Znalazłam też podobny pomnik, ale ozdobniki i napisy są złote. Jest to mniej czytelne i nie robi już takiego wrażenia.
Czasem niektóre groby różnią się tylko detalami.
Warto przyglądać się takim szczegółom, bo często mają one jakieś symboliczne znaczenie.
Spora część pomników ma dość wymyślne kształty.
Z cmentarza, jak z każdej innej części Martina, jest oczywiście widok na góry.
Oprócz tej starej, zabytkowej części, są tutaj też nowe groby, już nie tak ładne i ozdobne.
Ogrodzenie tego fragmentu zostało wykorzystane do pochówku osób po kremacji.
Zdziwiło mnie trochę, że wszędzie pełno tu kolorowych zniczy i kwiatów. W Polsce pewnie wszystko już dawno byłoby rozkradzione. Pamiętam, jak zalewaliśmy betonem sztuczne kwiaty w wazonie, żeby nikt ich nie ukradł. W Martinie wygląda na to, że nie ma hien cmentarnych. Ewentualnie są to jakieś sporadyczne przypadki, a nie nagminny proceder.
Zauważyłam też nagrobek z błędem, a dokładniej złą transkrypcją. Ktoś zamiast łacińskiego n wyrył rosyjskie i, które jest lustrzanym odbiciem łacińskiego n.
Bardzo spodobał mi się też grób, który nie jest może nadzwyczaj ozdobny, ale widać, że jest zadbany.
Jest parę współczesnych, artystycznych pomników.
Na pewno wyróżniają się one z tłumu.
Podobnie jak te, które są prawdopodobnie poświęcone dzieciom. Śmierć dziecka to zawsze wielka tragedia dla rodziny.
Wielu nagrobkom towarzyszą rzeźby.
Poza zabytkowymi pomnikami, zauważyłam też starą pompę wodną, prawdopodobnie też już wiekową.
Na zakończenie ciekawostka. Tuż przy cmentarzu znajduje się jakaś knajpa, chyba dość popularna, bo widziałam sporo ludzi. Dość nietypowe sąsiedztwo jak na lokal rozrywkowy. Ktoś je obiad albo popija sobie piwko z widokiem na groby. Pomyślałam sobie, że mam idealną nazwę dla takiej knajpy: "Memento mori":)
Kolejna notka będzie o cmentarzu żydowskim.

niedziela, 28 lipca 2013

Cmentarz w Martinie

Lubię odwiedzać cmentarze w różnych miastach. Dzięki nim można się sporo dowiedzieć o dawnych mieszkańcach. Kolejna relacja z Martina dotyczyć będzie właśnie miejsca pochówku tutejszych obywateli.
Warto dodać, że jest tu pochowanych sporo znanych osobistości słowackich. Cmentarz jest czynny tylko w określonych godzinach, więc jeśli ktoś lubi włóczyć się wśród grobów o północy, tutaj nie ma szans tego zrobić.
W dodatku przy wejściu znajduje się tabliczka informująca, że na teren obiektu wchodzi się na własne ryzyko. Przed jakim niebezpieczeństwem ostrzegają? Duchami zmarłych? Czy hienami cmentarnymi? Chociaż w Polsce można w większości przypadków przyjść na cmentarz o dowolnej porze, nawet w środku nocy, to nigdy nie widziałam u nas podobnej tabliczki.
Pomniki w Martinie są różne. Niektóre bardzo ładne, niektóre zwyczajne. Cały przekrój. Sporo jest dość starych, dziewiętnastowiecznych.
Nie wszystkie mi się podobają, ale część zdecydowanie się wyróżnia.
Przede wszystkim ze względu na rzeźby i kształt nagrobków.
Nie widziałam zbyt wielu popularnych na innych cmentarzach figur aniołów albo Chrystusa. Częściej zdarza się, że rzeźba bezpośrednio odnosi się do zawodu wykonywanego przez zmarłego.
Na niektórych grobach można znaleźć też interesujące napisy. Najbardziej spodobał mi się napis "Dolina, dolina, čo prejdem, to iná". Jak właśnie sprawdzilam, jest to cytat ze słowackiej piosenki ludowej. To grób rodzinny, ale co najmniej jedna z osób tam pochowanych była etnografem.
Rzucają się w oczy też stare nagrobki z czarnymi zdobieniami. Widziałam kilka podobnych do siebie.
Pomniki według tego wzoru wydają mi się najbardziej cmentarne. Ten kontrast bieli i czerni robi swoje. Mogliby tu kręcić jakiś film.
Do tej pory myślałam, że imię Vilma spotykane jest tylko na Litwie. Okazuje się, że na Słowacji kobiety też mogą się tak nazywać.
Jak wspominałam, figury przy nagrobkach często odnoszą się do zawodu zmarłego. Osoba spoczywająca w poniższym grobie była nauczycielem. 
Przy niektórych pomnikach pojawia się napis "Wiecznaja pamjat'" cyrylicą. Prawdopodobnie to groby prawosławne, chociaż nigdzie nie zauważyłam tego charakterystycznego prawosławnego krzyża z ukośną belką.
Jeden z ładniejszych nagrobków należy do strażaka, jeśli dobrze zrozumiałam. Niestety na zdjęciu ten grób nie wygląda tak samo ciekawie jak na żywo, zwłaszcza z daleka.
Inny pomnik, który rzuca się w oczy, chociaż do mnie osobiście zupełnie nie przemawia, to wielkie jajko. Może to miała być jakaś metafora, której nie odkryłam albo kryje się za tym jakiś większy zamysł. Mnie się to w każdym razie nie podoba.
Wprost przeciwne uczucia mam do pierwszego esperanckiego grobu, jaki w życiu widziałam. Odkryłam go zupełnie przypadkiem, po prostu przechodząc zauważyłam esperancki napis na maleńkim nagrobku, właśnie na przeciw powyższego jajka.
Pan Eduard Tvarožek był esperanckim tłumaczem i poetą. 
Na nagrobku umieszczono też prawdopodobnie fragment z jego utworów: "...kaj antaŭ la majesto de la morto... ĉio fariĝis eta, bagatela...", co w moim wolnym przekładzie znaczy mniej więcej: "...a przed majestatem śmierci... wszystko staje się małe, błahe...".
Zostało mi jeszcze trochę zdjęć cmentarza w Martinie, również z części żydowskiej, ale umieszczę je w którymś z kolejnych wpisów.