czwartek, 28 marca 2013

Panoramy Tallina

Być może kiedyś jeszcze napiszę coś o Rydze. Teraz przyszedł czas na stolicę Estonii.
Zauważyłam, że na aparacie mam całkiem sporą kolekcję panoramicznych zdjęć Tallina z różnych punktów, więc dzisiejszy wpis będzie poświęcony tylko im. Do bardziej szczegółowego opisu przejdę kiedy indziej.
Spacerując wzdłuż Bałtyku, można dojść do miejsca, z którego świetnie widać cały Tallin. Po lewej stronie widać też promy.
Miasto ma kilka punktów widokowych, szczególnie ładnie jest tam wieczorem.
Niestety mój aparat zupełnie nie nadaje się do robienia zdjęć nocą, zupełnie zmienia kolory albo zdjęcia wychodzą rozmazane.
Szczególnie widoczne wieczorem są podświetlone wieże kościołów, nowe wieżowce oraz światła w porcie.
Lubię miasta położone na wzgórzach, Tallin jest położony na niewielkim wzgórzu, co widać np. na poniższym zdjęciu.
Wzdłuż plaży przygotowana została ścieżka, po której można spacerować z widokiem na stolicę, niektórzy też tutaj biegają (nawet w zimie spotkałam sporo biegaczy, jedna pani nawet skakała na skakance).
Szczególnie podobają mi się zdjęcia, które udało mi się zrobić w porcie przy zachodzie słońca.
Chociaż byłam już zmęczona po całodziennym zwiedzaniu, warto było tam przyjść dla takich widoków.
Próbowałam też zrobić zdjęcie z budynku portu, ale brudna szyba zepsuła mój zamysł :)
To tyle, jeśli chodzi o panoramiczne widoki całego Tallina, następnym razem bardziej skupię się na poszczególnych atrakcjach estońskiej stolicy.

środa, 20 marca 2013

Dzielnica ambasad w Rydze

Nowością w Rydze był dla mnie także spacer po dzielnicy ambasad. Miejsce to zostało wybrane do tego celu nieprzypadkowo, ponieważ kamienice, w których mieszczą się siedziby poszczególnych krajów, są bardzo reprezentacyjne.
 Przechodziłam m.in. obok ambasady Grecji.
W pobliżu znajduje się też rezydencja ambasadora Chin.
Często w jednym budynku sąsiaduje ze sobą kilka krajów, np. ambasada hiszpańska mieści się tuż obok ambasady Uzbekistanu.
Z kolei ambasada czeska mieści się w zupełnie innym budynku, wszędzie jest mnóstwo kamer i budynek sprawia na mnie wrażenie małej, oblężonej twierdzy. Może to kwestia gustu, ale nie podoba mi się.
Tak wygląda jedna z najładniejszych kamienic w Rydze, niestety moje nieudolne zdjęcie nie oddaje w pełni jej uroku. Bardzo podoba mi się to połączenie niebieskiego i białego oraz te wszystkie drobne zdobienia. Akurat tutaj chyba nie mieściła się żadna ambasada.
Oprócz poselstw innych krajów w tej dzielnicy znajduje się również fragment muru berlińskiego z napisami po łotewsku i rosyjsku. Część pomnika przysypał śnieg, więc nie wszystko było dobrze widoczne.
Niektóre kamienice są ozdobione także łacińskimi sentencjami np. "Laborem in victoria nemo sentit". Wprawdzie znam wszystkie te słowa z różnych języków, ale trudno mi to zdanie przetłumaczyć. Rosyjskie strony internetowe tłumaczą to mniej więcej jako "Zwycięzcy nie czują trudu pracy". Na jednej z angielskich stron znalazłam tłumaczenie "Zwycięzcy nie mają problemów". Wydaje mi się, że wersja rosyjska jest bliżej prawdy.
Przy jednej z restauracji stoi wielka drewniana zielona żaba na pieńku. Niestety nie znam łotewskiego na tyle, żeby wiedzieć, co ona tam robi, tzn. czy ma np. jakiś związek z nazwą tego lokalu itp. Ale na pewno przyciąga uwagę i jest kolejną atrakcją turystyczną:)
Trochę się śmiałam, kiedy znajoma oprowadzając mnie po Bratysławie, pokazała nam synagogę z kartonu czy czegoś podobnego (to tymczasowa makieta na miejscu dawnej synagogi). Ale okazuje się, że podobny trend ogarnął już resztę Europy. W Rydze też można zobaczyć okna w podobnym stylu:)
Zwiedzanie ryskiej dzielnicy ambasad zakończyłam przy budynku z turecką flagą (właściwie to zupełnie przypadkowo od ambasady tureckiej w Wilnie rozpoczęło się moje zamiłowanie do fotografowania tych obiektów:))
Naprzeciw znajduje się muzeum, będące obecnie w remoncie.
To była druga część mojej relacji z pobytu w łotewskiej stolicy. Być może pojawi się kolejna, a jeśli nie, to na pewno pojawi się opis Tallina.

piątek, 15 marca 2013

Ryga

Czas na relację z mojej nie do końca planowanej wizyty w Rydze. Już po raz drugi odwiedziłam łotewską stolicę, niestety zawsze były to krótkie wycieczki zimą. Przyjeżdżając do tego miasta można się poczuć prawie jak u nas, w Warszawie. A wszystko dzięki pamiątce, jaką pozostawili po sobie sowieci, bardzo podobnej do Pałacu Kultury i Nauki.
Ryga ma jednak też inne znane miejsca, o wiele ładniejsze. Np. niedawno odrestaurowany Dom Bractwa Czarnogłowych i stojący przed nim pomnik Rolanda.
Miałam szczęście, że trafiłyśmy akurat na w miarę dobrą pogodę, tzn. pierwszego dnia było dość szaro i pochmurno, ale drugiego dnia do spacerów po łotewskiej starówce zachęcało nas słońce i błękitne niebo.
Po raz drugi przechodziłam obok katedry, ale ani teraz ani wcześniej nie zdecydowałam się na wydanie 2 łatów za wstęp i zwiedzanie wnętrza. Łotewska waluta i ceny to zresztą zupełnie osobna kwestia. Najlepiej oddaje to zdziwienie, kiedy w kantorze przy wymianie 100 zł otrzymuje się niecałe 15 łatów. Być może katedra rzeczywiście jest piękna w środku, nie wiem, ale przy bardzo wysokich cenach na Łotwie, wolałam te 2 łaty spożytkować na coś innego.
Jednym z miejsc, które najbardziej mi się spodobało, a którego nie widziałam w trakcie mojej pierwszej wizyty był punkt widokowy (czy można to tak nazwać?) nad Dźwiną. Łotewska nazwa rzeki brzmi Daugava i zupełnie nie przypomina polskiej wersji.
Obok znajduje się figura św. Krzysztofa oraz krótka legenda o powstaniu Rygi związana z tym świętym.
Tuż nad brzegiem Dźwiny i św. Krzysztofem znajduje się żółty Zamek Ryski, wystarczy przejść przez ulicę.
Z mostu udało mi się zrobić ciekawe zdjęcia zamku, pękającej kry na Dźwinie, wież ryskich kościołów, mostu oraz wieży telewizyjnej.
Widząc z daleka promy, trafiłam też do ryskiego portu pasażerskiego (Rīgas Pasažieru osta), skąd odpływały. Niestety, pogoda zaczęła się już trochę psuć.
Zaskoczyło mnie trochę, że te promy są takie ogromne. Wiedziałam, że są duże, ale nie myślałam, że aż tak. Niestety ze względu na ograniczony budżet, nie skorzystałam z możliwości rejsu po Bałtyku (z ciekawości sprawdziłam teraz cenę rejsu tam i z powrotem na teraz do Sztokholmu - 170 łatów, pewnie da się tę cenę zbić kupując bilet wcześniej, posiadając odpowiednią kartę zniżkową itp., ale i tak sporo taka podróż kosztuje).
To była pierwsza część opisu moich wrażeń z Rygi. Za jakiś czas powinna pojawić się kolejna.